Potrzebujesz szybszego ładowania wideo? Załóż konto CDA Premium i nie trać czasu na wczytywanie. Aktywuj teraz, a 14 dni otrzymasz gratis! Aktywuj konto premium Dlaczego widzę ten komunikat? CDA nie limituje przepustowości oraz transferu danych. W godzinach wieczornych może zdarzyć się jednak, iż ilość użytkowników przekracza możliwości naszych serwerów wideo. Wówczas odbiór może być zakłócony, a plik wideo może ładować się dłużej niż opcji CDA Premium gwarantujemy, iż przepustowości i transferu nie braknie dla żadnego użytkownika. Zarejestruj swoje konto premium już teraz! Włącz dostęp do 10577 znakomitych filmów i seriali w mniej niż 2 minuty! Nowe, wygodne metody aktywacji. Komentarze do: Ojciec Chrzestny. Mario Puzo, Epilog: Śmierć Michaela Corleone - Mario Puzos. The Godfather Coda: The Death of Michael Corleone (Dramat, Kryminał , Autoodtwarzanie następnego wideo Ostatnio komentowane:
Gdy ulicą rządzi włoska mafia, Bumpy musi zmierzyć się z rodziną przestępczą Genovese, której przewodzi Vincent „Chin” Gigante. By zwalczyć włoski narkobiznes, Bumpy zawiera sojusz z Malcolmem X. W domu próbuje grać rolę ojca dla swojej wnuczki Margaret, podczas gdy jego żona Mayme dostosowuje się ponownie do życia z Bumpym FilmThe Godfather: Part III19902 godz. 42 min. {"id":"1091","linkUrl":"/film/Ojciec+chrzestny+III-1990-1091","alt":"Ojciec chrzestny III","imgUrl":" 1979. Starzejący się Michael Corleone chce zalegalizować swoje interesy i wyprowadzić rodzinę z mafijnego świata. Więcej Mniej {"tv":"/film/Ojciec+chrzestny+III-1990-1091/tv","cinema":"/film/Ojciec+chrzestny+III-1990-1091/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} W części trzeciej "Ojca chrzestnego", Don Michael Corleone (Al Pacino) jest już człowiekiem starym. Zalegalizował swe interesy, zerwał z niebezpiecznym trybem życia. Jest szanowanym obywatelem, nie skąpiącym dolarów na szlachetne cele, za co szczególnie go ceni najwyższa hierarchia kościelna. Ale przed przeszłością nie ma ucieczki. JegoW części trzeciej "Ojca chrzestnego", Don Michael Corleone (Al Pacino) jest już człowiekiem starym. Zalegalizował swe interesy, zerwał z niebezpiecznym trybem życia. Jest szanowanym obywatelem, nie skąpiącym dolarów na szlachetne cele, za co szczególnie go ceni najwyższa hierarchia kościelna. Ale przed przeszłością nie ma ucieczki. Jego życie naznaczone zostało zbrodnią na zawsze. Al Pacino jest równie prawdziwy jako szacowny biznesmen, zmęczony demon zbrodni i załamany ojciec. Nie pasuje do świata, w którym liczy się coś więcej niż pieniądze (choć twórcy pesymistycznie oceniają jego istnienie) ani do tego, w którym rację mają tylko ludzie z karabinami. Jego czas minął bezpowrotnie. Frank Sinatra, początkowo przeciwnik "Ojców chrzestnych", ze względu na popularność dwóch pierwszych części chciał objąć rolę starego Dona, ale gażę uznał za zbyt niską i wycofał się. Rolę objął Eli Spinell który grał postać Willi'ego Cici w częściach I i II miał zagrać w części III, ale zmarł na krótko przed rozpoczęciem Schaeffer ubiegała się o rolę Mary Corleone, ale została zamordowana tuż przed rozpoczęciem rozmów z twórcami filmu. Filmowa trylogia Francisa Forda Coppoli, zapoczątkowana słynnym obrazem "Ojciec chrzestny" z 1972 roku, jest jedną z najświetniejszych w historii kina. Wielkość artystyczna pierwszych dwóch części gangsterskiej sagi jest niepodważalna, a rozmach i kompletność, dokładne wykonanie oraz reżyserska maestria sprawiły, że oba dzieła wpisały się na stałe ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 76%Francis Ford Coppola w 1990 roku, po 18 latach od pierwszej części, zrealizował zakończenie historii Michaela Corleone. Zakończenie to po obejrzeniu filmu wydaje się zupełne. Nie pozostawiono wątpliwości ani znaków zapytania oraz trudno wyobrazić sobie kontynuację. W płaszczyźnie filmowej również minęło wiele lat (mamy rok 1979), w ciągu których ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 37% Ten chyba stracił już wszelkie ludzkie uczucia. Nie zgadzam się z opiniami że to najsłabsza cześć - ale na pewno najsmutniejsza. W niczym nie ustępuje dwóm poprzednim częściom. Wydaje mi się, że słabe oceny są wystawiane przez ludzi, którzy oczekiwali mocnej gangsterski jak w "jedynce". Tak naprawdę "Ojciec chrzestny" jest trylogią o Michaelu Corleone, o jego upadku, skrusze i tragicznym końcu. Ten film najlepiej się ... więcej Uwaga Spoiler! Ten temat może zawierać treści zdradzające fabułę. Może twórcy nie chcieli kręcić 3 albo jest jakiś inny powód??? Miałem niedawno okazję obejrzeć trzecią część Ojca Chrzestnego w telewizji (po raz drugi od lat). Jestem wielkim fanem zarówno powieści Puzo (choć drażni mnie w niej trochę zbyt prosty styl pisania Mario) jak i filmów: Ojciec Chrzestny 1 i 2. Uważam wręcz, że filmy (I na podstawie książki, II ... więcejW ocenie Amerykańskiego Instytutu Filmowego jeden z najlepszych amerykańskich filmów wszechczasów: epickie arcydzieło Francisa Forda Coppoli z Marlonem Brando w nagrodzonej Oscarem roli patriarchy rodziny Corleone. „Ojciec chrzestny” ™ to brutalny i mrożący krew w żyłach portret sycylijskiej rodziny, która walczy o dominację w
Za każdą wielką fortuną kryje się zbrodnia…(Honore Balzac – motto książki Mario Puzo “Ojciec chrzestny”)Kilka słów tytułem wstępuPierwsza część Ojca chrzestnego to absolutny klasyk, który wyznaczył ramy gatunkowe filmu gangsterskiego. Stał się swoistym wzorcem, do którego porównywano kolejne obrazy o tej tematyce. To kompletna całość, złożona z kilku uzupełniających się płaszczyzn. Z jednej strony stanowi portret mafijnej rzeczywistości w skali makro, z drugiej – jest historią rodziny, której członkowie są powiązani skomplikowaną siecią wzajemnych zależności. Jednocześnie te układy rodzinne przekładają się na funkcjonowanie mechanizmu całości imperium Don Vito, opartego nie na funkcjach i zadaniach, ale na relacjach międzyludzkich. Za każdym działaniem stoi człowiek – wraz ze swoimi zaletami i wadami, przekonaniami, doświadczeniami, obciążającą go przeszłością. W Ojcu chrzestnym widać to wyraźnie. Ten portret w żadnej chwili nie jest bezosobowy, wnika tak głęboko, że chwilami staje się wręcz i szacunek nie są jedynie martwą literą – widzimy ich realizację w praktyce i implikacje, które ze sobą po mistrzowsku operuje obrazem, doskonale wie, kiedy słowa nie są potrzebne, kiedy wystarczy tylko symbol, zasygnalizowanie czegoś, wskazanie tropu. Rytm filmu jest wyznaczany przez kolejne akordy, pomiędzy którymi stale wzrasta napięcie. A zatem zamach na Don Vito, wyrok Michaela na Solozzo, śmierć Apollonii, brutalne zabójstwo Sonny’ego i końcowa sekwencja w kościele. Każda z tych scen jest jednocześnie końcem poprzedniego etapu i zapowiedzią kolejnego. Finał stanowi podsumowanie, jest naturalną konsekwencją i sumą wszystkich wydarzeń. Jednocześnie jednak konstrukcja filmu, dzięki umiejętnie rozłożonym akcentom, pozwala nam nie tylko angażować się w samą akcję jako taką – ale także zostawia miejsce na obserwację i refleksję. Śledzimy ewolucję Michaela, jednocześnie nie tracąc z oczu obrazu całości, oceniamy Sonny’ego przez pryzmat pełnego godności i spokoju Don Vito, Wojna Pięciu Rodzin jawi się nam przez pryzmat zmian i dramatów dotykających osobiście członków rodziny Corleone. Tradycja i szacunek nie są jedynie martwą literą – widzimy ich realizację w praktyce i implikacje, które ze sobą niosą. Każdy element jest tutaj ważny dla funkcjonowania całości i każdy wnosi dodatkowy motyw w interpretacji rzeczywistości, którą portretuje Coppola. To właśnie jest podstawowy sekret – przejście od szczegółu do ogółu, dowodzące, że potęga nie jest – i nie może być – rola Brando pozwala pojąć, co oznacza prawda, że tam, gdzie jest największa siła, kryje się także największe cierpienie. Don Vito jednak jest w Ojcu chrzestnym przede wszystkim Ojca chrzestnego to także, a właściwie może przede wszystkim, zasługa aktorów. Bezsprzecznie pierwsze skrzypce gra tutaj Marlon Brando – posępny i groźny, jednocześnie jednak potrafi być przejmująco ludzki, jak w scenie, gdy zjawia się u Bonasery i mówi “spójrz, jak zmasakrowali mojego chłopca”. Brando oddaje całą złożoność postaci Don Vito – skontrastowanie słabości jego starzejącego się ciała z niezłomnością ducha. Nawet gdy wydaje się słaby i niedołężny, nadal czuje się promieniującą z niego potęgę i autorytet. Jest władcą, który jednak wie, kiedy należy ustąpić pola. Rozgrywa swoje karty za pomocą idealnego połączenia mimiki, głosu i właściwie dobranych do sytuacji słów. Wielka rola Brando pozwala pojąć, co oznacza prawda, że tam, gdzie jest największa siła, kryje się także największe cierpienie. Don Vito jednak jest w Ojcu chrzestnym przede wszystkim symbolem. Ciężar filmu w większości spoczywa na barkach Ala Pacino, ponieważ to przez pryzmat Michaela obserwujemy pozorną stabilność, gwałtowne zachwianie i nadejście nowej potęgi imperium Corleone. To jego metamorfoza, jego kolejne doświadczenia, jego decyzje wyznaczają rytm filmu. Al Pacino perfekcyjnie ilustruje przejście od pewności do zagubienia, od zagubienia do decyzji, od decyzji do świadomości, od świadomości do poczucia mocy w życiu Michaela. Wspaniała rola młodziutkiego Pacino, wbrew niektórym opiniom, wcale nie niknie w cieniu wielkiego Brando – stanowi konieczne wykończenie postaci Don Vito. Dla tych, którzy zapoznali się z kolejnymi dwiema częściami, jest przy tym jasne, że Pacino w jedynce dopiero rozkładał można pominąć również kreacji Jamesa Caana – brutalnego, chropawego, pierwotnego Sonny’ego, u którego zapalczywość idzie w parze z absolutną rodzinną lojalnością, a przede wszystkim – Toma Hagena w interpretacji Roberta Duvalla. Rola trudna i wymagająca wielkiej wrażliwości, Hagen symbolizuje bowiem prawość, poświęcenie i oddanie, połączone ze znakomitą intuicją i żelaznym rozsądkiem. Rozumie Don Vito najlepiej z całej rodziny, wciąż jednak trzyma się o krok w tyle. Jest elementem harmonii – bardzo pozytywna postać, która jednocześnie angażuje się w najciemniejsze sprawy Rodziny, pozostając cały czas ludzką i szczerą. Jeden fałszywy ruch i Hagen mógłby stać się papierowy albo niedorzecznie sentymentalny. Robert Duvall jednak trzyma klasę, co było wyzwaniem aktorskim trudnym zarówno ze względu na pułapki czające się w postaci Hagena, jak i na towarzystwo Brando i Pacino. Znakomicie przedstawione rozgraniczenie pierwszego i drugiego planu to trafiony w dziesiątkę zabieg reżysera – dzięki temu wszystkie te osobowości aktorskie nie przytłaczają się można mieć żal do Coppoli o niemal całkowite pominięcie wątku Johnny’ego Fontany czy marginalne zaznaczenie romansu Sonny’ego i Lucy Mancini (przez co geneza postaci Vincenza w trójce jest mało klarowna), to jednak bezwzględnie wydobył z książki Mario Puzo wszystko to, co najlepsze, po mistrzowsku przekładając materię słowa na język obrazu. Dzięki temu, jak również dzięki oprawie muzycznej Nino Roty i kreacjom aktorskim najwyższej próby, powstał obraz, który należy do największych arcydzieł wszech rzadko się zdarza, by sequel dorównywał pierwszej części, a nawet miejscami ją przebijał. Tak jednak właśnie się stało w przypadku drugiej części Ojca rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, w późnych latach pięćdziesiątych i w latach dwudziestych XX wieku. Śledzimy na przemian losy młodego Vita Corleone i jego syna Michaela, mając na bieżąco porównanie postaw dwóch pokoleń – jednego w drodze na szczyt, drugiego w dobie utrwalania potęgi. Jednocześnie druga część jest zapisem rozpadu rodziny i upadku sycylijskiej tradycji, obrazem przemiany świata, konieczności borykania się z nową rzeczywistością. Nawet jeśli faktycznie odrobinę przyćmiony w pierwszej części przez charyzmatyczną kreację Marlona Brando, tutaj Pacino w pełni rozwija skrzydła, tworząc z porywającym Robertem de Niro duet idealny, pomimo tego – a może częściowo właśnie dlatego – że nie mieli ani jednej wspólnej sceny – z przyczyn oczywistych. Coppoli marzyło się, by Brando zagrał Vito również w sequelu, jednak ten pomysł upadł na rzecz kandydatury de Niro, który wywiązał się z zadania śpiewająco. Jego ruchy, mimika, głos są doskonale zharmonizowane z tym, co prezentował Brando, odtwarzając Vito w dojrzałym wieku, a jednocześnie przesycone energią, męską siłą, dynamizmem człowieka u progu życia. U boku tej dwójki, prawdę mówiąc, cała reszta przestaje się liczyć, chociaż nie można pominąć tutaj Lee Strasberga, który wcielając się w Hymana Rotha staje się niejako prekursorem Eliego Wallacha w trójce – Roth i Altobello mają ze sobą zaskakująco dużo wspólnego, zresztą ich rola w budowaniu akcji jest podobna. Są tak samo dwulicowi, tak samo podstępni, tak samo skupieni na dbałości o własny interes. I wreszcie John Cazale, któremu przypadła w udziale rola Fredo, wybitnie tragiczna, niepokojąco bezradna, wzbudzająca po równi współczucie – właściwie litość – i pewien rodzaj opinie o pierwszych dwóch częściach trylogii nie towarzyszyły już jednak ostatniej, trzeciej części. Pojawiały się głosy, że jej powstanie nie było potrzebne, że zakończenie Ojca chrzestnego II wystarczająco wyczerpuje temat i nic nie należało dodawać. Być może faktycznie sprawność fabularna ostatniego filmu duetu Coppola-Puzo nie dorównuje poprzedniczkom, brakuje tutaj wartkości akcji, idealnego wyważenia pierwszego i drugiego planu, napięcia. I może faktycznie byłby to film słaby, gdyby nie jeden element – mianowicie kreacja Ala arcydzieła i jeden bardzo dobry film to dość, by zapewnić trylogii Ojca chrzestnego poczesne miejsce w annałach wpisyW przypadku Pacino cała trylogia jest w sumie budowaniem całościowej wizji jednej, kompletnej roli – widzieliśmy go w jedynce w drodze do przemiany w twardego gangstera, w dwójce u szczytu możliwości, jednocześnie potężnego i wewnętrznie osamotnionego, i teraz w trójce obserwujemy upadek Michaela Corleone, który coraz bardziej ugina się pod presją, gaśnie w oczach, desperacko walczy z wiatrakami. Starość Don Michele jest w interpretacji Pacino przejmująco dramatyczna, pełna smutku i bólu, wahań, niepewności, otwierających się starych ran. Krzyk rozpaczy na schodach opery to poezja kina w czystej postaci – esencja najwspanialszego z możliwych aktorstwa – maksimum treści w kilkunastu sekundach niesie, że obsadzenie w roli Vincenzo Andy Garcia zawdzięcza zewnętrznemu podobieństwu do Pacino – dzięki niemu objęcie schedy ma bardziej wyrazisty wymiar. Vinnie jest znakomitym połączeniem cech Sonny’ego – biologicznego ojca – i Michaela, swojego faktycznego opiekuna. Baza osobowości to jednak nie wszystko, Garcia portretuje też z dużą subtelnością etapy rozwoju Vincenta, który świadomie rezygnuje z komfortu pełnej niezależności, z niezawisłości osobistej, bez żalu, bez wyrzutów sumienia. Pod kierunkiem (chociaż niekonieczne pełnym aprobaty) Michaela, przy zakulisowym wsparciu Connie, Vincent dojrzewa, nabiera rozpędu, konkretyzuje swoje marzenia. Garcia stanowi dla Pacino znakomite uzupełnienie, a ich pełna ciepła relacja to jeden z nielicznych pozytywnych akcentów tego raczej gorzkiego i smutnego obrazu. Dwa arcydzieła i jeden bardzo dobry film to dość, by zapewnić trylogii Ojca chrzestnego poczesne miejsce w annałach kina. Do dziś pozostaje absolutnym klasykiem kina gangsterskiego, najlepszym portretem mafijnej organizacji, jaki pojawił się na ekranach, swoją siłę zawdzięcza jednak psychologicznej prawdzie i szczerości niejednokrotnie brutalnego przekazu. Ojciec chrzestny to saga o kilku wymiarach interpretacyjnych, słabiej bądź silniej zarysowanych w trzech kolejnych częściach – z jednej strony tworzących całość, z drugiej – wyraźnie od siebie odrębnych.M1c3. 256 438 233 75 265 230 301 88 129